Po kilkunastu latach pracy z ludźmi mogę śmiało przyznać, że nią jestem.
Możesz pomyśleć – jaka pewna siebie. Tak, pewna swoich umiejętności i osiągnięć, które są efektem mojej pracy. Szczerze? Nie chce mi się już umniejszać i ciągle udawać, że właściwie to nic takiego, właściwie to zarządzałem zespołem i pracowałam w korporacji, ale to każdy przecież może. Nie każdy. Serio.
Po pierwsze, szukaj dobrych praktyk i wzorów
Kiedy pierwszy raz pojawiła się wizja kierowania zespołem, ja byłam gotowa na awans, ale nie aż taki, by z Polski nagle zarządzać 6 krajami i ludźmi, do tej pory będącymi moimi kolegami z zespołu. Byłam przerażona i podekscytowana. Cieszyłam się i płakałam na zmianę. Nikt wtedy nie dał mi warsztatu jak to się robi, by stworzyć zespół i osiągać cele. Tym bardziej z perspektywy czasu jestem z siebie dumna, że dałam radę, że szukałam najlepszych praktyk i wzorów do stania się liderką.
Miałam wtedy świetną szefową – być może to, że też była psychologiem miało wpływ na naszą współpracę – pełną zrozumienia i wsparcia. To ona jak mantrę powtarzała mi – Dagmara, nie bierz za dużo, nie obiecuj za wiele, bo będziesz zawiedziona przede wszystkim sobą.
Po drugie, włącz autorefleksję
A ja wtedy miałam tak silną potrzebę udowadniania, że rzeczywiście nadaje się do tej roli, jakbym wciąż była oceniana. Więc brałam dużo za dużo zadań na siebie, za bardzo chciałam być dobra dla zespołu i wpadłam w pracoholizm.
I tutaj dostałam najgłębszą lekcję bycia autentyczną liderką — autorefleksję. Tylko dzięki własnej terapii i pracy nad sobą, zrozumiałam, że samoświadomość jest podstawą do tego, by móc wpływać na innych, by budować zaangażowane zespoły. Bo tylko znajomość swoich schematów i przekonań, które uruchamiają nasze zachowania, gwarantuje, że na relacje będę patrzeć szerzej i z większym zrozumieniem.
Po trzecie, niezależnie od tytułów jesteś tylko człowiekiem
Kiedy dostałam jeszcze większy obszar do zarządzania – również geograficzny i wiele pracy wkładałam w budowanie relacji naznaczonych różnicami kulturowymi, zrozumiałam, że na koniec dnia wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. I czy to jest RPA czy Rosja, każdy pracownik potrzebuje docenienia, prawdy, bycia częścią czegoś większego i klasycznego WHY – dlaczego jest potrzebny i ma robić to, co robi.
Tytuł? Hotele 5*? Konferencje? Ciągłe podróże? Nie miało dla mnie znaczenia, bo do stołu siadałam z osobami takimi jak ja – martwiącymi się o rodzinę, o zdrowie, chcącymi dobrze wypaść czy po prostu żonglującym wieloma rolami na co dzień.
Możesz sobie pomyśleć, że byłam pewnie strasznie miękka i można było mnie urobić. I tu Cię zawiodę. Owszem byłam bardzo wspierająca, ale i wymagająca. Dla mnie było to możliwe dzięki komunikacji, bo zawsze grałam w otwarte karty – mówiłam jakie mam wartości, co w pracy jest dla mnie ważne i jak pracuje z innymi. Nie oszukiwałam, nie ściemniałam i tego samego oczekiwałam od innych. I dowoziłam plany, osiągałam zakładane cele. Jako jedynej w Europie wspólnie z zespołem udało się osiągnąć wynik 40% udziału kobiet w zespole sprzedaży. A było to nie lada wyzwanie.
Po czwarte, poznaj z kim pracujesz
Być może bycie psychologiem to niezły handicap, który umiałam odpowiednio wykorzystać. Zawsze czułam, że każdy z nas ma taki specjalny guzik do motywacji – coś, co nakręca do działania, coś co sprawia, że chce się rano wstać i działać. I tego się trzymam pracując z ludźmi, żeby jednak na koniec dnia czuli, choć odrobinę satysfakcji, a nie tylko zmęczenie i frustrację. I to jest właśnie moje zadanie ten guzik odnaleźć, rozpoznać co jest ważne dla każdej osoby.
Po piąte wciąż mamy wiele do zrobienia
Tak, nieraz miałam załamki. Nie raz traciłam wiarę w siebie, w swoje możliwości. Płakałam do poduszki i wyobrażałam sobie, że rzucam papierami. Najczęściej było to wtedy, gdy chciałam coś zrobić niekoniecznie według tego, co czułam, wbrew sobie lub dostawałam jasny przekaz, że jestem zbyt…agresywna, wyrazista, zdecydowana. Pewnie gdybym była mężczyzną byłabym zdecydowana, konkretna czy charyzmatyczna.
Sylvia Ann Hewlett ekonomistka powiedziała, że to nie my jesteśmy problemem, lecz to, że rolę przywódcy wciąż opisujemy w męskich kategoriach. Stąd tak wiele w nas wciąż stereotypów i obaw przed sięganiem po role liderek. I nie myślę tu wyłącznie o korporacjach. Bycie przedszkolanką, nauczycielką, lekarką również wymaga cech przywódczych. I właśnie dlatego kocham pracować z kobietami, które pragną być liderkami z krwi i kości.
Nie każda z nas ma wsparcie w organizacji, w środowisku w którym funkcjonuje a to jest naprawdę bardzo ważne, by wiedzieć, że za Tobą stoi ktoś, kto wysłucha, zada dobre pytania i wspólnie odsłoni zasoby jakie masz do bycia liderką.
Coaching liderski w praktyce
Dlatego moje coachingi liderskie są połączeniem doświadczenia i wiedzy, bo zależy mi, by pracując z klientką było na maxa praktycznie, w odniesieniu do realnych wyzwań ale też ze zrozumieniem mechanizmów stojących za danymi zachowaniami. Jeśli interesuje Cię coaching liderski, zapraszam do kontaktu tutaj . Zaufały mi kobiety z takich firm jak: JLL, Meta czy PPG.